Kim jest dla Ciebie Jezus Chrystus ?
"Pośród ludzi dobrze wychowanych nie rozmawia się wcale o Jezusie. Jak wszystko co dotyczy rzeczy najbardziej skrytych, Jezus należy do tych tematów, które zmrażają wytworną konwersację. Przez zbyt wiele wieków trwały święte dziwactwa. Zbyt często ukazywano Nazarejczyka sentymentalnego i śmiesznego, z długimi włosami blond i niebieskimi oczyma. A jednak na przestrzeni dziejów ludzkich tylko Jemu, bez żadnego pośrednictwa, przypisywano imię samego Boga. I niewielu wie, że co do Jezusa wypowiedziano już wszystkie możliwe hipotezy, że zarzuty zostały obalone, potem na nowo powstawały, znów je odrzucano, i tak w nieskończoność. Czy tego chcemy, czy nie chcemy, czy to się komuś podoba, czy nie, od wielu wieków w Europie, w obu Amerykach, w Oceanii, w Afryce, w części Azji te dwie sylaby (Je - zus) wiążą się z samym sensem naszego istnienia. To właśnie od początku rzymskiego cesarstwa do naszych czasów z uporem potwierdzają ci, którzy wierzą, że imię to stanowi odpowiedź ostateczną na wielkie pytania człowieka" Vittorio Messori "Opinie o Jezusie" |
A kim dla Ciebie jest Jezus Chrystus ? Czy ma On jakieś znaczenie w Twoim życiu? Napisz, podziel się swoją opinią, swoją wiarą. Wszystkie wypowiedzi będę umieszczał na tej stronie.
Kim On dla mnie jest? Jezus jest moja Droga, moim Swiatlem. On rozjasnia mi mroki codzienności, wskazuje którędy mam kroczyć. Jest moim najlepszym Przyjacielem, moją Miłością. Zawsze pomaga mi powstac z upadku, wciaga do mnie reke, dotyka mego serca. Jego miłość większa jest niż całe zło tego świata. Jezus jest Królem mego serca, jest Panem mojego życia!
AMEN
Anna L.
Jezus jest taki dobry...Jest Miłością. Wiele uczynił w moim życiu. I choć
oddaliłem się od Niego, byłem daleko przez kilka lat - On sam mnie do
siebie przyciągnął.Teraz staram się żyć z Jezusem.Jestem przedsiębiorcą,
mam żonę i troje wspaniałych chłopaków.
Naprawdę można żyć według Jego słów.To daje ogromną radość.
Mariusz
Zacznę może od tego jak było kiedyś...
W dzieciństwie Chrystus był dla mnie niedzielnym gościem. Potem stał sie gościem
nadzwyczaj rzadkim, niezbyt mile widzianym, takim kóry pojawia się od wielkiego dzwonu i to na krótko.
Zapraszałam Go z obowiązku. Z czasem nasze drogi rozeszły się i zupełnie przestał mnie odwiedzać, dlatego że zatrzasnęłam przed Nim drzwi.
Na pewno było mu przykro, ale zrozumiał, że sobie tych odwiedzin nie życzę. A on nikomu się nie narzuca.
Od tamtej pory minęło wiele lat. Niedawno spotkałam Go ponownie...
I teraz...
Chrystus jest Miłością, która nieustannie i niestrudzenie puka do mojego serca, do serca każdego z nas.
Chrystus jest radością mojej duszy, ukrytą w kruchej hostii, przed którą klęka cały Kościół.
Chrystus jest niezbędnym dla mnie pożywieniem, chlebem powszednim, który codziennie biorę do ręki.
Mam 23 lata. Do tej pory moja wiara charakteryzowała się dosyć słabą siłą. Oczywiście w szkole podstawowej i liceum uczęszczałam na lekcje religii. Przez ten czas chodziłam również na msze niedzielne. Co prawda już wtedy zabrakło mi w tej kwestii dobrego wzorca z domu. Mama określała się jako wierząca ale nie praktykująca, Ojciec w ogóle nie wypowiadał się na ten temat. W Kościele pojawiał się dwa razy do roku albo i to nie. Do pewnego czasu pewnym wzorem w kwestiach katolickich był dla mnie starszy brat. Jednak teraz mogę zauważyć że moje uczestnictwo we mszy było trochę sztuczne, Polegało na odklepaniu formułek, posłuchaniu pieśni (ale nie na śpiewaniu).Chyba chodziłam do Kościoła tylko z przyzwyczajenia i obowiązku a nie chęci spotkania z Bogiem. Pewną poprawę swojej wiary zaczęłam zauważać po ostatniej wizycie Ojca Świętego w Polsce. Jednak przełomem okazał się sierpień 1999 roku. Koleżanka ze studiów zaproponowała mi wspólny udział w pieszej XIX Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymce Metropolitarnej na Jasną Górę. Po paru dniach zastanowienia zgodziłam się (trochę z braku innych planów na wakacje, trochę z chęci spotkania z Bogiem, trochę z ciekawości zobaczenia jak tam jest, trochę z chęci sprawdzenia siebie czy dam radę) Jak widać powodów było wiele. Na początku było trochę dziwnie - nie znałam piosenek religijnych, nie znałam kilku modlitw np. godzinek. Jednak te 10 dni w drodze okazało się prawdziwym spotkaniem z Bogiem. Dopiero tam doświadczyłam czym jest miłość Chrystusa, że bez jego pomocy nie potrafię nawet iść. W chwili zwątpienia szczerze z Nim porozmawiałam , poprosiłam Go o pomoc i Jemu ofiarowałam swój trud. To naprawdę pomogło. Dziś mogę powiedzieć że to były najwspanialsze dni mojego życia. Mimo fizycznego zmęczenia i bólu dusza radowała się jak nigdy dotąd. Dziś chodzę do Kościoła z radością, że znów mogę spotkać się z Bogiem, że mogę wyrazić Mu swą miłość - także poprzez śpiew.